Wstęp Do Poezji

JAK SIĘ ROBI WIERSZ
Budzę się o czwartej rano z głową w wierszach. Bałagan panuje straszny, bo wyobraź sobie luźne frazy, słowa, zwrotki krążące w przestrzeni. Do tego każdy wiersz ma inny kolor. Kolory są nieprzeliczone, z tym, że skupienie wokół mojej głowy nie jest takie same codziennie. Najpierw usiłuję zorientować się jakiego koloru jest najwięcej. To z lenistwa. Łatwiej wyłapać. Potem, jaki kolor najbardziej mi się podoba. Tu już sięgam do duszy. Łapię trochę tego, trochę tego i porównuję, patrzę który z kolorów w ręku robi się bardziej nasycony. Ten będzie dzisiaj. Starannie wybieram go z chmury. Układam jak puzzle. Jak skończę, to troszkę na niego chuchnę, by ożył. Czasami, ale to bardzo rzadko, trafia się wiersz wyjątkowy. Rozpycha inne, świeci, jest prawie kompletny. Ogromnie trudno go uchwycić, Jeżeli się w końcu uda, to trzeba obwiązać mocno czerwoną nicią, nie tylko chuchnąć, ale i ucałować delikatnie. Ma specjalne zadanie.

Herbaciane Popołudnie

Herbaciane Popołudnie /Andrzej Binkowski/
Dedykuję Krystynie
W piątek po południu spotkałem się z Artystką. To Dama. Pomogłem jej wnosić obrazy do galerii, gdzie będzie wystawa. Mieliśmy sporo tematów do omówienia, bo od dawna przekładaliśmy spotkanie. No i padło zgodne stwierdzenie, że można to zrobić tylko przy zielonej herbacie.
Trafiliśmy do niedużej kawiarni w centrum miasta. Intensywny zapach dobrej kawy, wybór ciast, miła obsługa. Herbatę do stolika w ogródku na zewnątrz przyniosła kelnerka. W dużych porcelanowych czajniczkach. Do nich duże porcelanowe filiżanki. Lubię duże filiżanki i Krystyna też.
Każde z nas wybrało inną zieloną herbatę. Krystyna różaną, ja z mieszanką o lekko miodowym zabarwieniu. Z przyjemnością czekaliśmy na nasycenie się naparów, sprawdzając na małej ilości, czy bukiet nam odpowiada. Oba były dopasowane do osoby, chwili i nastroju.
I tak jak nasycały się herbaty, tak nasze artystyczne tematy zaczęły oddzielać nas od miasta i chwili obecnej. Projekty indywidualnych wystaw, spotkań artystycznych, plany na ten i przyszły rok. Widzieliśmy oboje te miejsca gdzie będziemy dzielić się sztuką., gdzie będziemy przyciągać młodszych artystów.
Zielony napój dolewany powoli z czajniczków do filiżanek, z filiżanek do ust, pasujący do atmosfery spotkania, zmienił to popołudnie.
Byliśmy w swoim świecie. Herbata się skończyła. Ale nie nastrój.
Dlatego, po opuszczeniu kawiarni, zaprowadziłem Damę do małego sklepiku herbacianego, w którym nigdy nie była. W chwili gdy zamknęły się za nami drzwi, zamknęła się do końca realna rzeczywistość. Na półkach i w gablotach dziesiątki puszek z różnymi mieszankami herbat i ziół. W witrynie i w całym sklepie porozstawiane dzbanki, dzbanuszki, kubki, filiżanki, talerzyki, łyżeczki. Większość miała motywy kwiatowe lub malarskie. Na górze, na regałach, stały nadzwyczaj eleganckie i nieszablonowe opakowania do porcelanowych cudów.
Krystyna postanowiła zabrać ze sobą trochę tego popołudnia i zakupić dwa aromaty.
Kustosz tego miejsca, bardzo miła Pani, z dystynkcją i radością rozpoczęła prezentację. Pani po kolei odkrywała nam bukiety mieszanek herbacianych.
Jedne były delikatne i powiewne, pasujące do westchnień i wyznań.
Jeszcze inne obiecywały zdrowie, odświeżały miętą czy tymiankiem.
Niektóre to podróż po krajach orientu.
Były również aromaty jak dobrze dobrane perfumy.
Zapachy intymne, obiecujące nastrój dla spotkań kochanków.
Inne konkretne, dość ciężkie, mogące towarzyszyć poważnym rozmowom.
Artystka wybrała różaną i subtelną z zapachem suszonych winogron.
To pamiątki ulotne. Trzeba było więc dołączyć coś bardziej trwałego. Filiżankę.
Krystyna chciała dobrać nakrycie do letniego popołudnia na swoim tarasie, by towarzyszyło jej na małym stoliczku ustawionym przy sztaludze. Zaczęliśmy oceniać poszczególne wzory pod kątem dopasowania.
Piękne słoneczniki, mocne nasycone żółcie w towarzystwie zieleni i oranżów – Van Gogh. To spotkanie o zachodzie słońca, na tarasie, wśród lubiących się nawzajem osób.
Z dodatkiem brązów – na stole w towarzystwie koniaku i cygar.
Delikatne motywy kwiatowe, róże, kwiat wiśni, irysy to dobrze przygotowany wieczorek rodzinny albo poranne spotkanie pań w saloniku.
No i dla dusz artystycznych - motywy malarskie Klimta czy Muchy. Przepiękna secesja wywołująca natychmiastową chęć sięgnięcia po pędzel i dorównania mistrzom.
Te nas zachwyciły najbardziej.
Dzisiaj Klimt. Poprosiliśmy o zapakowanie. Pani Kustosz po ustawionych coraz wyższych taboretach, jak po muchomorach, wspięła się wysoko i z regału sięgnęła zdobne okrągłe puzdro otoczone obrazami wybranego malarza.
Herbaty i filiżanka zapakowane, zbliżał się czas opuszczenia na dzisiaj tego świata. I tu niespodzianka. Sklep nie chciał nas wypuścić. Karta płatnicza wielokrotnie wkładana do czytnika, a on - milczał. Dało to nam czas do przyjrzenia się niezauważonym dotąd szczegółom. Naczyniom do Herba-Mate, tykwom do innych, nieznanych nam naparów. Pięknym pojedynczym ażurom kubków i talerzyków. Łyżeczkom i niekonwencjonalnym formom herbaty, jak w pąku czy galązce.
W końcu sklep skapitulował, czytnik zarejestrował transakcję.
Po miłym pożegnaniu z żalem opuściliśmy herbaciane popołudnie.
Ale za to z mocnym postanowieniem wielokrotnego powrotu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz